- Jest Hope? - spytałam opierając się o blat.
- Nie, pojechała do rodziny w Sydney, wraca po świętach. - mruknął mężczyzna. Pokiwałam głową i odeszłam od niego. Ta wiadomość nie była najlepsza. Bardzo chciałam się z nią zobaczyć, a rozmowy telefoniczne już nam się znudziły. Była i jest moja przyjaciółką, chciałabym ją zobaczyć, pójść gdzieś z nią i dobrze się bawić. No cóż, wrócę tutaj po świętach.
Bez dalszych rozmyśleń ruszyłam w stronę pokoju Lucy. Tak jak myślałam właśnie tam była. O tej godzinie normalnie były zajęcia w świetlicy ale ona nigdy na nie nie przychodziła. Stanęłam w drzwiach jej pokoju.
- Cześć. - przywitałam się wesoło patrząc w jej stronę. Podeszłam bliżej i usiadłam na łóżku obok niej.
- Hej. - odparła z lekkim uśmiechem. - Dobrze, że przyszłaś.
- Czemu? - zapytałam poprawiając grzywkę - Jak u ciebie?
- Raczej źle, z resztą wiesz jak jest w tym sierocińcu. Masz szczęście że stąd wyszłaś. - pokiwała głową opierając się o ścianę.
- No, u Zayna jest zupełnie inaczej. Mogę sobie na wszystko pozwolić i ogólnie jest o wiele lepsza atmosfera..
- Mam do ciebie małą prośbę.. - spuściła głowę, ale potem znów spojrzała na mnie - Przyniosłabyś mi z pięć stówek? Bardzo potrzebuję tych pieniędzy.
- Okej.. - odparłam po krótkim zastanowieniu. - Tylko jak? - dodałam. W końcu mam swoje pieniądze, ale na koncie bankowym, z którego tak sama nie wezmę kasy.
- Weź od Zayna. - zaproponowała.
- On nie da mi tak po prostu tych pieniędzy. - skrzywiłam się. To, że Lucy chciała ode mnie pieniądze to nie było coś złego. W końcu każdy czasem potrzebuję pieniędzy.
- Zabierz z jego portfela, ma tyle kasy że nawet się nie zorientuje. - odpowiedziała stanowczym tonem. Może i miała rację.
- Dobrze, jutro ci je dam. - wstałam z łóżka nadal patrząc na Lucy.
- I gdybyś mogła to jeszcze paczkę papierosów .. - dodała. Kiwnęłam energicznie głową i wyszłam z jej pokoju, a następnie sierocińca.
Kierowałam się do domu po to aby wypełnić prośbę Lucy jak najszybciej, puki jeszcze chłopcy mieli próbę.
Weszłam do domu i otrzepałam się ze śniegu. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam na podłogę tak jak to miałam w zwyczaju. Do kurtki dołączyła czapka oraz szalik. Szybko oddzielałam kurtki chłopaków od siebie aby znaleźć tą należącą do Zayna. Nie zajęło mi to dużo czasu. Rozpięłam kieszeń wyciągnęłam z niej paczkę fajek i portfel.
- Maxie, jesteś już? - usłyszałam głos mulata i jego wolne kroki w moją stronę. Nie odkrzyknęłam nic tylko zwinnie wyciągnęłam sumę pieniędzy o jaką prosiła mnie moja koleżanka. - Co robisz? - Zayn stanął obok mnie zanim zdążyłam schować portfel. - Co mi wyjęłaś? - zapytał uważnie się mi przyglądając nie wiedziałam co powiedzieć. Spuściłam tylko głowę, patrząc na moje buty. - Oddaj. - wyciągnął w moją stronę rękę czekając na jakąś reakcję z mojej strony. Po chwili położyłam na jego ręce pieniądze - Maxie, dlaczego to zrobiłaś? Jeśli coś chcesz to mi powiedz, kupie ci. Nie można kraść.. - mówił a ja nadal nie podniosłam głowy - To wszystko co wzięłaś? - pokręciłam głową i podałam mu paczkę papierosów. Czułam się okropnie. - Papierosy?! Myślałem, że mogę ci zaufać! Rozumiem że wzięłaś pieniądze, ale fajki? Po co ci one chyba nie palisz. - podniósł trochę ton. - Maxie, po co ci to?! - nie odpowiedziałam mu, bałam się go teraz. Bałam się tego, że się zdenerwował na mnie. - Co się dzieje słońce? - ukucnął przede mną podnosząc moją głowę i odgarniając mi włosy na uszy. Łzy zaczęły mi się cisnąć do oczu i naglę wybuchnęłam głośnym płaczem. - Ciii, ale nie płacz.. - Zayn przytulił mnie do siebie i pocałował w głowę.
- Bo to.. bo Lucy ona potrzebowała tego i prosiła mnie żebym jej przyniosła.. Mówiła żebym zabrała tobie bo nie zauważysz.. - wytłumaczyłam się co chwilę krztusząc się płaczem.
- Nie rób tak więcej, ona się wykorzystuje. - mocno mnie do siebie przytulał - Nie potrzebuje tych pieniędzy na coś dobrego, ona chce je mieć na jakieś złe rzeczy.
- Dobre, ale nie jesteś zły Zayn? - spytałam odchylając się lekko.
- Pewnie, że nie. Zapomnijmy o tym. - pocałował mnie w policzek. - Idź się pobaw, bo my z chłopcami ciężko pracujemy, a na jutro mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką? - uśmiechnęłam się lekko.
- Niespodzianka to niespodzianka. - wyszczerzył się i zniknął w głębi domu.
Wieczór spędziłam z Danielle. Stwierdziła, że musimy iść na zakupy i kupić mi jakąś ładną sukienkę na jutrzejszą okazję. Zupełnie nie wiedziałam o co chodzi, ale się zgodziłam. Chodziłyśmy po centrum chyba dwie godziny, aż w końcu wybrałyśmy. Była to błękitna sukienka do kolan z białą kokardką i paskiem. Wyglądała całkiem ładnie, do tego pasowała do moich blond włosów. Danielle również kupiła sobie jakąś czarną, krótką sukienkę z ćwiekami przy dekolcie. Potem postanowiłyśmy wejść na jakieś ciastko do restauracji. Fajnie było pogadać z Danielle tak bez chłopaków. Próbowałam dowiedzieć się gdzie jutro idziemy, ale nie chciała nic powiedzieć. Chociaż myślę że gdybym ją jeszcze pomęczyła to by mi zdradziła. Dowiedziałam się o niej dużo rzeczy. Dan jest tancerką i prowadzi w Londynie zajęcia tańca. Musi być na nich fajnie. Kiedy już zjadłyśmy udałyśmy się do paru sklepów, a około północy do domu.
*
- Umęczyłaś ją. - zaśmiałem się kiedy w progu zawitała Danielle ze śpiącą Maxine na rękach. Szybko ją od niej wziąłem widząc że jest jej ciężko z torbami.
- Oj tam. - posłała mi ciepły uśmiech - A gdzie chłopcy, śpią? - zapytała rozglądając się po domu. Kiwnąłem głową. - Syf tu zrobiliście. - stwierdziła i podeszła bliżej składając namiętny pocałunek na moich ustach. Danielle całowała świetnie, nie znam nikogo lepszego od niej. - Ja też idę spać, jutro rano nie mogę z wami jechać. Paul po was przyjedzie i może zrobi wam coś do jedzenia.
- Mam taką nadzieję, dobranoc. - powiedziałem i skierowałem się z Maxine na górę. Nie miałem serca jej budzić więc ułożyłem ją na swoim łóżku, a sam poszedłem wziąć długi, zimny prysznic.
- Jak nie wstaniesz w tym momencie to będziesz biegał dookoła domu przez najbliższe trzy godziny! - obudził mnie groźny krzyk. Otworzyłem sklejone oczy i ujrzałem przed sobą groźną twarz Paula. Odruchowo odskoczyłem w bok, wyglądał okropniej niż zwykle. - Lepiej wstawaj, bo Tomlinson tak pyskował, że już biega. - zmrużył oczy i wyszedł. Wolałem żeby nic mi się nie stało, więc wstałem i udałem się do łazienki. Przygotowałem się na ciepły prysznic, ale kiedy jest u nas Paul i nie chcemy wstać zakręca nam ciepłą wodę, więc musiałem umyć się w lodowatej. Kiedy byłem już cały siny od zimna okryłem się ręcznikiem, ułożyłem włosy, umyłem zęby i poszedłem się odziać. Z dołu było słychać głośne dopingowanie Lou, który w ogóle nie przejęty biegał wokół domu, co chwila skacząc jak baletnica, ja go już nie rozumiem. Zszedłem do kuchni, gdzie siedział oczywiście Niall i zajadał się tostami z serem. Obok niego zauważyłem Maxine, która opierała się na rękach i co chwila zamykała oczy.
- Cześć kochanie. - przywitałem ją całując w głowę - Co jest? - spytałem odchodząc i wstawiając wodę na herbatę.
- Chce mi się spać, jeść i spać. - odpowiedziała ziewając - I Horan mnie wkurza.
- Niby czym? - zapytał zbulwersowany blondyn rzucając tostem o talerz. Pierwszy raz widziałem u niego taki brak szacunku do jedzenia.
- Mlaskasz jak krowa! - wrzasnęła niego, na co ten mlaskał jeszcze głośniej. - Idę spać, pa. - wstała i skierowała się na schody.
- Maxie, nie idziesz teraz spać. Chodź dam ci coś do jedzenia. - zwróciłem się do niej.
- Nie chce, idę. - mruknęła i poszła na górę.
- Chodź tu. - powiedziałem za nią, lecz nie dostałem odpowiedzi.
- Buntowniczka. - skomentował Niall. Spojrzałem na niego jak na idiotę i zalałem sobie herbatę.
- Jak nie wstaniesz w tym momencie to będziesz biegał dookoła domu przez najbliższe trzy godziny! - obudził mnie groźny krzyk. Otworzyłem sklejone oczy i ujrzałem przed sobą groźną twarz Paula. Odruchowo odskoczyłem w bok, wyglądał okropniej niż zwykle. - Lepiej wstawaj, bo Tomlinson tak pyskował, że już biega. - zmrużył oczy i wyszedł. Wolałem żeby nic mi się nie stało, więc wstałem i udałem się do łazienki. Przygotowałem się na ciepły prysznic, ale kiedy jest u nas Paul i nie chcemy wstać zakręca nam ciepłą wodę, więc musiałem umyć się w lodowatej. Kiedy byłem już cały siny od zimna okryłem się ręcznikiem, ułożyłem włosy, umyłem zęby i poszedłem się odziać. Z dołu było słychać głośne dopingowanie Lou, który w ogóle nie przejęty biegał wokół domu, co chwila skacząc jak baletnica, ja go już nie rozumiem. Zszedłem do kuchni, gdzie siedział oczywiście Niall i zajadał się tostami z serem. Obok niego zauważyłem Maxine, która opierała się na rękach i co chwila zamykała oczy.
- Cześć kochanie. - przywitałem ją całując w głowę - Co jest? - spytałem odchodząc i wstawiając wodę na herbatę.
- Chce mi się spać, jeść i spać. - odpowiedziała ziewając - I Horan mnie wkurza.
- Niby czym? - zapytał zbulwersowany blondyn rzucając tostem o talerz. Pierwszy raz widziałem u niego taki brak szacunku do jedzenia.
- Mlaskasz jak krowa! - wrzasnęła niego, na co ten mlaskał jeszcze głośniej. - Idę spać, pa. - wstała i skierowała się na schody.
- Maxie, nie idziesz teraz spać. Chodź dam ci coś do jedzenia. - zwróciłem się do niej.
- Nie chce, idę. - mruknęła i poszła na górę.
- Chodź tu. - powiedziałem za nią, lecz nie dostałem odpowiedzi.
- Buntowniczka. - skomentował Niall. Spojrzałem na niego jak na idiotę i zalałem sobie herbatę.
Za pół godziny mamy być na próbie przed dzisiejszą galą, Louis biega w koło domu, Harry i Liam jedzą popcorn wspierając go, Niall jeszcze się nie najadł, Paul zaraz wymyśli coś okropnego, a ja nie mogę sobie poradzić z Maxine, pięknie. Zjadłem coś i wszyscy dostaliśmy pierwsze upomnienie. Zaczęliśmy powoli się szykować do wyjścia.
- Wstawaj, czeka nas dużo dobrej zabawy. - potrząsnąłem śpiącą Maxie, na co ona tylko zakryła się kołdrą cała. - Idziemy. - zdjąłem z niej pościel rzucając na podłogę.
- Nie chce, idźcie sami. - jęknęła zwijając się w kłębek. Może i wyglądała słodko, ale śpieszyło nam się.
- No już, bo pójdę po Harrego. - zagroziłem, ale jakoś to ją nie przejęło. Nie miałem już sił się kłócić, więc chwyciłem ją mocno i podniosłem wygodnie łapiąc ją na swoich rękach. Z początku chciała mi się wyrwać, ale w końcu ze mną nikt nie wygra.
- Wstawaj, czeka nas dużo dobrej zabawy. - potrząsnąłem śpiącą Maxie, na co ona tylko zakryła się kołdrą cała. - Idziemy. - zdjąłem z niej pościel rzucając na podłogę.
- Nie chce, idźcie sami. - jęknęła zwijając się w kłębek. Może i wyglądała słodko, ale śpieszyło nam się.
- No już, bo pójdę po Harrego. - zagroziłem, ale jakoś to ją nie przejęło. Nie miałem już sił się kłócić, więc chwyciłem ją mocno i podniosłem wygodnie łapiąc ją na swoich rękach. Z początku chciała mi się wyrwać, ale w końcu ze mną nikt nie wygra.
*
Siedziałam na krześle przed ogromną sceną, tak to było moje zajęcie przez ostatnie trzy godziny. Chłopaki ciągle kręcili się w kółko, trochę śpiewali, tańczyli i wygłupiali się. Nie śmieszyło mnie to. Jakoś podchodziłam do tego wszystkiego obojętnie. Nie było z nami Danielle przez co się nudziłam jeszcze bardziej. Chłopaki raczej mało zwracali na mnie uwagę, nawet zapomnieli że nie dali mi śniadania. Myślę że gdybym sobie poszła to nawet by nie zauważyli. Dodatkowo w pomieszczeniu panował straszny chłód. Czułam się jak w lodówce, było okropnie. I to miała być niespodzianka? Nie wyglądała. Obracałam moim telefonem w palcach, to było najpożyteczniejsze co mogłam teraz robić. Wchodziłam co chwila na twittera patrząc czy nic się nie zmieniło. Założyłam sobie wczoraj konto, co prawda mało to jeszcze ogarniam. Ludzie pytają tam o mnóstwo rzeczy, a ja staram się każdemu odpisać. Jest to trudne, no ale głupio tak odpisać niektórym a niektórym nie. Poprawiłam na sobie kurtkę i zadrżałam z zimna. No tak, niedługo święta i to chyba normalne że jest zima, śnieg, mróz. Moje błagania w końcu zostały wysłuchane gdyż Horan kiwnął na mnie ręką, sygnalizując żebym poszła za nimi. Wstałam z miejsca i ruszyłam za pięcioma sylwetkami. Doszliśmy do garderoby gdzie oprócz chłopców było też kilka osób. Usiadłam na czerwonej kanapie, wszystkiemu się przyglądając. Po chwili jednak wstałam i podeszłam do wszystkich. Rozmawiali o jakiś głupotach, nawet ich nie rozumiałam. Stanęłam obok Zayna i się do niego lekko przytuliłam. Był taki ciepły, znaczy jego nogi były takie ciepłe. Jedyne co zrobił to objął mnie ręką i pogłaskał po włosach.
- No dobra, mamy dwie godziny, czas się szykować. - powiedziała blondynka, która o ile się nie mylę była stylistką. Spojrzałam pytająco na Zayna, szkoda że tego nie zauważył. Każdy z chłopców usiadł na jednym z krzeseł przy ogromnym lustrze. Zdziwiłam się kiedy jedna ze stylistek zaczęła nakładać na twarz Harrego puder, a druga zajęła się paznokciami Liama. To było dziwne, w końcu są chłopakami i się nie malują.
- Zayn, porobimy coś dzisiaj fajnego? Nudzi mi się. - wdrapałam się na kolana mojego opiekuna i wygodnie usiadłam.
- Dziś nie wracamy już do domu przecież. - uśmiechnął się odgarniając włosy z mojej twarzy - Będzie fajnie zobaczysz.
- Nie będzie - mruknęłam pod nosem i oparłam swoją głowę o klatkę piersiową Zayna. Leżałam tak na nim może z godzinę, dopóki styliska nie skończyła ustawiać mu fryzury i robić makijaż. Ta część dnia była chyba jak na razie najlepsza. Czułam takie wewnętrzne ciepło, takie uczucie posiadania kogoś ważnego. Zasnęłabym na nim gdyby nie te jego ciągłe ruchy. Czasem wydaje mi się że Zayn jest za bardzo ruchliwy, nie umie się nie ruszać. Kiedy chłopcy byli całkiem gotowi siedzieli na kanapie i nic nie robili, a stylistka zajęła się mną. Niezbyt ją rozumiałam, nie wiedziałam po co mi to wszystko. W trakcie przyszła Danielle. Nawet nie wiecie jak cieszyłam się na jej widok. Cały dzień z chłopcami to według mnie męczący dzień. Dużą trudność dziewczynie sprawiło rozczesanie moich włosów. Były tak długie, że często sama miałam problemy żeby dokładnie je rozczesać, a Zayn nigdy mi w tym nie pomagał. Dlatego najczęściej był w nieładzie, ale wcale nie wyglądało to strasznie. Kiedy skończyłam się drzeć oznaczało to to, że moje włosy są już gotowe. Najpierw zrobiono mi lekkie loczki, a potem spięto w lekkiego koczka. Pojedyncze loczki z niego wystawały. Do tego dopięli mi białego kwiatka. Ubrałam też moją sukienkę ze wczorajszych zakupów i buty. Wyglądałam ładnie, a nawet lepiej. Nigdy nie czułam się taka ładna i zadbana. Nigdy nie miałam sukienki, no może miałam jedną, ale tej nie dosięga ona do pięt. Jeśli sukienka ma pięty.
- Chodź księżniczko. - usłyszałam z ust Zayna. Co prawda często tak do mnie mówił, ale zdecydowanie teraz wyglądałam jak księżniczka. Podbiegłam do niego i mocno chwyciłam jego dłoń, tak żeby dzisiaj już jej nie puścił. Bałam się że znów będę musiała siedzieć sama, to by było nie fajne. Szliśmy w kierunku dla mnie nie znanym, ale słyszałam piski, krzyki i tego typu odgłosy. Danielle nie szła za nami, chyba jeszcze nie wyszła nawet z garderoby. Rozglądałam się po wszystkich stronach. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie panował ogromny mróz, a krzyki się nasilały. W końcu ujrzałam szereg fotografów, ludzi pozujących do zdjęć przed ścianą z różnymi logami. Jakiś ochroniarz wskazał nam miejsce i stanęliśmy. Staliśmy tak bez najmniejszego celu, a około 500set dziennikarzy robiło nam zdjęcia. Nie czułam się dobrze. Wszystko było takie przytłaczające, a blask fleszy lekko mnie oślepiał. Coraz mocniej ściskałam dłoń czarnowłosego. Staliśmy w równym rządku, dopiero teraz zauważyłam że obok mnie znajduje się Louis. Złapałam również jego dłoń, na co spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął, tak jakby mówił że jest dobrze i nic się nie dzieje. Przesuwaliśmy się dalej i dalej, aż w końcu podeszliśmy do ludzi z mikrofonami. Wtedy nie wiem jak, ale znalazłam się na rękach Harrego. Wystraszyłam się. Nienawidzę kiedy Harry podnosi mnie, przytula, wtedy wiem że nie będzie miało to końca. On jest po prostu nadopiekuńczy.
- Oh, One Direction! Pewnie zgarniecie dziś nagrodę! - pełen zachwytu odezwał się dziennikarz.
- Mamy taką nadzieję - pierwszy raz widziałam taką powagę u Louisa, niesamowite.
- A ta ślicznotka? Wszyscy na gali zastanawiają się kim jest wasza mała towarzyszka. - uśmiechnął się patrząc na mnie.
- Ona to.. - jęknął zakłopotany Zayn patrząc we wszystkie strony.
- Więc to było tak, że dostałem od fanów czekoladę, wpadła mi do doniczki, Liam jako że lubi kwiatki podlał nią no i wyrosła nam taka oto dziewoja, nie mamy co z nią zrobić, ona nawet nie mówi po angielsku, to skomplikowane. - powiedział Niall, tempem wyścigówki. Nie wiem co ten człowiek gada i nie sądzę też że jest on w jakimś stopniu inteligentny. Dalszej części wywiadu nie słuchałam bo byłam bardziej zajęta ogarnianiem wypowiedzi Horana.
Podeszliśmy jeszcze do kilku osób i udaliśmy się do ogromnej sali gdzie było mnóstwo ludzi. Przed krzesłami stała ogromna scena. Znaleźliśmy Danielle i usiedliśmy obok niej. Znów czekało mnie siedzenie w jednym miejscu, coraz bardziej mnie to drażni. Chłopaki za długo sobie nie posiedzieli, bo po jakiś 10 minutach od zaczęcia gali (tak to nazywa Harry) poszli gdzieś. Dan mówiła, że będą śpiewać. Wyobraziłam sobie tych przygłupów na tak wielkiej scenie i stwierdziłam że ten kto pozwolił im śpiewać jest szalony. Opierałam głowę o ramię brunetki, nawet nie myśląc jak jest mi zimno. Patrzyłam w jeden punk, którego nawet nie mogłam znaleźć. Nie dochodziły do mnie żadne słowa, jedyne co usłyszałam to głośne "One Direction" prowadzącego gali. Zapaliły się światła, zabrzmiała muzyka i na scenie pojawił się Liam, śpiewając nie do końca wesołą piosenkę. Potem wyszła cała reszta. Wyszło im całkiem dobrze. Chociaż niezbyt to do nich pasuje. Ta piosenka nadzwyczajnie była smutna, a oni tacy weseli. Kiedy skończyli wszyscy wstali i zaczęli bić im brawa. To na pewno fajne uczucie kiedy zrobisz coś i tylu osobą się spodoba. Chciałabym kiedyś zobaczyć jak to jest. Opadłam znów na krzesło czekając na powrót chłopców. Wrócili, potem znów poszli i wrócili i poszli.. Odbierali jakąś nagrodę. Tak naprawdę to znów zaczynało mi się strasznie nudzić.
Siedzieliśmy w jakimś klubie, gdzie było mnóstwo ludzi, głośna muzyka i wszyscy wrzeszczeli. Siedziałam z Liamem na kanapie przy naszym stoliku. Li jako jedyny nie imprezował tylko siedział i dzielnie mnie pilnował. Zayn oddał mi swoją marynarkę, żeby nie zamarzła. Coraz bardziej chciało mi się spać, nie umiałam utrzymać już powiek w górze.
- Chcesz iść już? - zapytał brunet patrząc na mnie. Kiwnęłam głową. Złapałam go za rękę i wyszliśmy. Wzięliśmy pierwszą taksówkę jaka tylko była i udaliśmy się do domu. Wreszcie. Myślałam że więcej nie wytrzymam. Ułożyłam głowę na Liamie i czekałam aż dotrzemy do celu. Nie trwało to długo, kierowca zatrzymał się i zażądał pieniędzy.Wysiedliśmy i weszliśmy do naszej posiadłości. Jak zawsze było w niej brudno, ale pachniało cytryną, bo w całym domu porozwieszane były zapachowe choinki. Udałam się na górę razem z Liamem do jego pokoju. Wstąpiłam do siebie, czyli do pokoju Zayna, żeby się umyć w przebrać w piżamę, a potem rzuciłam się na łóżko Li. Usiadł obok mnie z laptopem.
- Podoba ci się ten łańcuszek? - pokazał na srebrny naszyjnik z diamentowym serduszkiem.
- Jest śliczny, a co? - popatrzyłam na niego opierając się o bezgłowie łóżka.
- To dla Danielle, na przeprosiny. - odpowiedział zamykając laptopa i odkładając go na łóżko. - Śpij już, dobranoc skarbie.
**
miał być inny przepraszam.
ZAWIESZAM NA MIESIĄC, WYJEŻDŻAM. POKAŻCIE ŻE TU JESTEŚCIE I KOMENTUJCIE JAK DZIKIE :D
- No dobra, mamy dwie godziny, czas się szykować. - powiedziała blondynka, która o ile się nie mylę była stylistką. Spojrzałam pytająco na Zayna, szkoda że tego nie zauważył. Każdy z chłopców usiadł na jednym z krzeseł przy ogromnym lustrze. Zdziwiłam się kiedy jedna ze stylistek zaczęła nakładać na twarz Harrego puder, a druga zajęła się paznokciami Liama. To było dziwne, w końcu są chłopakami i się nie malują.
- Zayn, porobimy coś dzisiaj fajnego? Nudzi mi się. - wdrapałam się na kolana mojego opiekuna i wygodnie usiadłam.
- Dziś nie wracamy już do domu przecież. - uśmiechnął się odgarniając włosy z mojej twarzy - Będzie fajnie zobaczysz.
- Nie będzie - mruknęłam pod nosem i oparłam swoją głowę o klatkę piersiową Zayna. Leżałam tak na nim może z godzinę, dopóki styliska nie skończyła ustawiać mu fryzury i robić makijaż. Ta część dnia była chyba jak na razie najlepsza. Czułam takie wewnętrzne ciepło, takie uczucie posiadania kogoś ważnego. Zasnęłabym na nim gdyby nie te jego ciągłe ruchy. Czasem wydaje mi się że Zayn jest za bardzo ruchliwy, nie umie się nie ruszać. Kiedy chłopcy byli całkiem gotowi siedzieli na kanapie i nic nie robili, a stylistka zajęła się mną. Niezbyt ją rozumiałam, nie wiedziałam po co mi to wszystko. W trakcie przyszła Danielle. Nawet nie wiecie jak cieszyłam się na jej widok. Cały dzień z chłopcami to według mnie męczący dzień. Dużą trudność dziewczynie sprawiło rozczesanie moich włosów. Były tak długie, że często sama miałam problemy żeby dokładnie je rozczesać, a Zayn nigdy mi w tym nie pomagał. Dlatego najczęściej był w nieładzie, ale wcale nie wyglądało to strasznie. Kiedy skończyłam się drzeć oznaczało to to, że moje włosy są już gotowe. Najpierw zrobiono mi lekkie loczki, a potem spięto w lekkiego koczka. Pojedyncze loczki z niego wystawały. Do tego dopięli mi białego kwiatka. Ubrałam też moją sukienkę ze wczorajszych zakupów i buty. Wyglądałam ładnie, a nawet lepiej. Nigdy nie czułam się taka ładna i zadbana. Nigdy nie miałam sukienki, no może miałam jedną, ale tej nie dosięga ona do pięt. Jeśli sukienka ma pięty.
- Chodź księżniczko. - usłyszałam z ust Zayna. Co prawda często tak do mnie mówił, ale zdecydowanie teraz wyglądałam jak księżniczka. Podbiegłam do niego i mocno chwyciłam jego dłoń, tak żeby dzisiaj już jej nie puścił. Bałam się że znów będę musiała siedzieć sama, to by było nie fajne. Szliśmy w kierunku dla mnie nie znanym, ale słyszałam piski, krzyki i tego typu odgłosy. Danielle nie szła za nami, chyba jeszcze nie wyszła nawet z garderoby. Rozglądałam się po wszystkich stronach. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie panował ogromny mróz, a krzyki się nasilały. W końcu ujrzałam szereg fotografów, ludzi pozujących do zdjęć przed ścianą z różnymi logami. Jakiś ochroniarz wskazał nam miejsce i stanęliśmy. Staliśmy tak bez najmniejszego celu, a około 500set dziennikarzy robiło nam zdjęcia. Nie czułam się dobrze. Wszystko było takie przytłaczające, a blask fleszy lekko mnie oślepiał. Coraz mocniej ściskałam dłoń czarnowłosego. Staliśmy w równym rządku, dopiero teraz zauważyłam że obok mnie znajduje się Louis. Złapałam również jego dłoń, na co spojrzał w moją stronę i szeroko się uśmiechnął, tak jakby mówił że jest dobrze i nic się nie dzieje. Przesuwaliśmy się dalej i dalej, aż w końcu podeszliśmy do ludzi z mikrofonami. Wtedy nie wiem jak, ale znalazłam się na rękach Harrego. Wystraszyłam się. Nienawidzę kiedy Harry podnosi mnie, przytula, wtedy wiem że nie będzie miało to końca. On jest po prostu nadopiekuńczy.
- Oh, One Direction! Pewnie zgarniecie dziś nagrodę! - pełen zachwytu odezwał się dziennikarz.
- Mamy taką nadzieję - pierwszy raz widziałam taką powagę u Louisa, niesamowite.
- A ta ślicznotka? Wszyscy na gali zastanawiają się kim jest wasza mała towarzyszka. - uśmiechnął się patrząc na mnie.
- Ona to.. - jęknął zakłopotany Zayn patrząc we wszystkie strony.
- Więc to było tak, że dostałem od fanów czekoladę, wpadła mi do doniczki, Liam jako że lubi kwiatki podlał nią no i wyrosła nam taka oto dziewoja, nie mamy co z nią zrobić, ona nawet nie mówi po angielsku, to skomplikowane. - powiedział Niall, tempem wyścigówki. Nie wiem co ten człowiek gada i nie sądzę też że jest on w jakimś stopniu inteligentny. Dalszej części wywiadu nie słuchałam bo byłam bardziej zajęta ogarnianiem wypowiedzi Horana.
Podeszliśmy jeszcze do kilku osób i udaliśmy się do ogromnej sali gdzie było mnóstwo ludzi. Przed krzesłami stała ogromna scena. Znaleźliśmy Danielle i usiedliśmy obok niej. Znów czekało mnie siedzenie w jednym miejscu, coraz bardziej mnie to drażni. Chłopaki za długo sobie nie posiedzieli, bo po jakiś 10 minutach od zaczęcia gali (tak to nazywa Harry) poszli gdzieś. Dan mówiła, że będą śpiewać. Wyobraziłam sobie tych przygłupów na tak wielkiej scenie i stwierdziłam że ten kto pozwolił im śpiewać jest szalony. Opierałam głowę o ramię brunetki, nawet nie myśląc jak jest mi zimno. Patrzyłam w jeden punk, którego nawet nie mogłam znaleźć. Nie dochodziły do mnie żadne słowa, jedyne co usłyszałam to głośne "One Direction" prowadzącego gali. Zapaliły się światła, zabrzmiała muzyka i na scenie pojawił się Liam, śpiewając nie do końca wesołą piosenkę. Potem wyszła cała reszta. Wyszło im całkiem dobrze. Chociaż niezbyt to do nich pasuje. Ta piosenka nadzwyczajnie była smutna, a oni tacy weseli. Kiedy skończyli wszyscy wstali i zaczęli bić im brawa. To na pewno fajne uczucie kiedy zrobisz coś i tylu osobą się spodoba. Chciałabym kiedyś zobaczyć jak to jest. Opadłam znów na krzesło czekając na powrót chłopców. Wrócili, potem znów poszli i wrócili i poszli.. Odbierali jakąś nagrodę. Tak naprawdę to znów zaczynało mi się strasznie nudzić.
Siedzieliśmy w jakimś klubie, gdzie było mnóstwo ludzi, głośna muzyka i wszyscy wrzeszczeli. Siedziałam z Liamem na kanapie przy naszym stoliku. Li jako jedyny nie imprezował tylko siedział i dzielnie mnie pilnował. Zayn oddał mi swoją marynarkę, żeby nie zamarzła. Coraz bardziej chciało mi się spać, nie umiałam utrzymać już powiek w górze.
- Chcesz iść już? - zapytał brunet patrząc na mnie. Kiwnęłam głową. Złapałam go za rękę i wyszliśmy. Wzięliśmy pierwszą taksówkę jaka tylko była i udaliśmy się do domu. Wreszcie. Myślałam że więcej nie wytrzymam. Ułożyłam głowę na Liamie i czekałam aż dotrzemy do celu. Nie trwało to długo, kierowca zatrzymał się i zażądał pieniędzy.Wysiedliśmy i weszliśmy do naszej posiadłości. Jak zawsze było w niej brudno, ale pachniało cytryną, bo w całym domu porozwieszane były zapachowe choinki. Udałam się na górę razem z Liamem do jego pokoju. Wstąpiłam do siebie, czyli do pokoju Zayna, żeby się umyć w przebrać w piżamę, a potem rzuciłam się na łóżko Li. Usiadł obok mnie z laptopem.
- Podoba ci się ten łańcuszek? - pokazał na srebrny naszyjnik z diamentowym serduszkiem.
- Jest śliczny, a co? - popatrzyłam na niego opierając się o bezgłowie łóżka.
- To dla Danielle, na przeprosiny. - odpowiedział zamykając laptopa i odkładając go na łóżko. - Śpij już, dobranoc skarbie.
**
miał być inny przepraszam.
ZAWIESZAM NA MIESIĄC, WYJEŻDŻAM. POKAŻCIE ŻE TU JESTEŚCIE I KOMENTUJCIE JAK DZIKIE :D