środa, 11 lipca 2012

Rozdział 2

Minął kolejny miesiąc, już za tydzień mam zamieszkać w nowym domu. Dziś jest zdecydowanie zimny dzień. Jak to w Londynie. Na całe szczęście nie pada, ale wieje zimny wiatr. Przełknęłam jakoś przez siebie dzisiejszą kolacje. Ja naprawdę nie wiem jak można tak okropnie gotować. Siedziałam teraz w swoim pokoju i jako, że mieliśmy czas wolny nudziłam się. Jeśli się nudzę to sufit staje się naprawdę bardzo interesujący. Zamiast zwykłej białej barwy, zmienia się w zachmurzone niebo, z którego ma zaraz spaść puszysty biały śnieg..
- Ej, Hardingstone. - usłyszałam czyjś głos i w szybkim tempie odwróciłam głowę w stronę drzwi. Stała tam Lucy, 15-letnia lokatorka sierocińca. Zawsze chodziła na czarno i była taka, no taka że wszyscy się jej bali. Kiwnęłam głową na znak, żeby weszła. Zrobiła to zamykając za sobą drzwi. - Adoptuje cię ten Zayn Malik? - zapytała siadając obok mnie na łóżku.
- Tak. - potwierdziłam i spojrzałam na nią nerwowo. Bałam się, że coś mi zrobi.
- Współczuje ci. - jej słowa bardzo mnie zdziwiły - Kilka lat temu też mnie zaadoptował taki młody facet. Myślał, że nadaje się na ojca, a wcale tak nie było. Mówię ci, marnowanie tylko nerwów. Na spotkaniach było okej, polubiłam go, ale kiedy mnie do siebie wziął już mi się nie podobało. Syf w domu, w ogóle się mną nie opiekował, a w dodatku nie miał żadnej dziewczyny i cały czas był zajęty szukaniem. Powiedziałam mu co myślę i mnie oddał. Nie kochał mnie, ale tacy już są ludzie.
- Zayn taki nie jest.. - pokręciłam głową, nie wierząc w to co mówi.
- Uwierz, że jest. Zależy mu na kasie, choć sam ma jej dużo. - odparła - Nie będzie miał dla ciebie czasu, przecież to piosenkarz, ma ważniejsze sprawy.
- Może i tak..
- A nie myślałaś o ucieczce stąd? - popatrzyła na mnie - Jesteś jedyną normalną osobą tu, znajdziemy sobie lepszy dom.
- Nie zastanawiałam się, to trochę bezsensu i tak nas złapią.. - powiedziałam cicho wszystko sobie obmyślając. Może ma racje? Zayn może nie mieć przecież czasu, a ucieczka stąd to całkiem dobry pomysł. Jak nas złapią to nic się nie stanie, przynajmniej będziemy próbować. - Choć wiesz.. To dobry pomysł.
- Świetnie, że się zgadzasz. - uśmiechnęła się - Jest ciemno, więc pakuj swoje rzeczy, uciekniemy teraz. Będę za 10 minut u ciebie, masz lepsze okno do ucieczki. - i zniknęła za drzwiami. Nie zastanawiałam się. Lucy to sprytna i odważna osoba, nic mi się z nią nie stanie. Wrzuciłam do plecaka moje najważniejsze rzeczy, a na szyi zapięłam złoty łańcuszek mamy. Lucy jak mówiła, była punktualnie. Plan był prosty, miałyśmy po prostu wyskoczyć z mojego okna, które było jakieś dwa metry nad ziemią. Najpierw skoczyła ona, potem ja. Szybko przeszłyśmy przez płot i biegłyśmy dalej. Nie miałam pojęcia gdzie. Pędziłam za szczupłą sylwetką Lucy jak najszybciej mogłam. Byłam oczywiście wolniejsza, ale nie aż tak bardzo. Lucy skręciła i pociągnęła moją rękę w krzaki, przez co upadłam na trawę obok niej. Schowałyśmy się za roślinami i głośno oddychałyśmy po ucieczce. Udało się, jak na razie. Przecież jutro się zorientują i na sto procent zaczną nas szukać. Nie myślałam o Zaynie. Wszystko było już mi obojętne. Wolę żyć sama, niż z kimś kto nie będzie mnie kochał i nie będzie mi poświęcał czasu.
- Chcesz? - spytała dziewczyna wyciągając w moją stronę papierosa.
- Nie.. ja nie pale.. - odpowiedziałam zakłopotana. Przecież mam tylko osiem lat i nawet nie wiem jak to się robi.
- No weź, to nic strasznego, zrelaksujesz się tylko. - zachęcała mnie. Wzięłam od niej fajkę i włożyłam ją do ust, a ona podpaliła i kazała mi się zaciągać. Początkowo krztusiłam się, ale potem było całkiem przyjemne. W końcu co w tym złego. Sądzę, że nic. Posiedziałyśmy jeszcze tam z pół godziny i ruszyłyśmy dalej, dokładnie nie wiem gdzie.

Minęło aż 5 dni naszej podróży. Kończą nam się pieniądze na jedzenie, jak i kryjówki. Lucy uważa, że musimy uciekać z Londynu. To jest dla nas niebezpiecznie, cała Anglia nas szuka. Plakatów jest mnóstwo, podobno mówią też w radiu i telewizji. Zaczynam bać się tych wszystkich konsekwencji. Przywiązałam się do Lucy. Mówimy sobie wszystko, jest jak starsza siostra. Prowadzi mnie jak to ona nazywa do "lepszego domu". Dla niej nic nie jest straszne. Jest kolejny zimny wieczór, a my po raz kolejny chowamy się na noc w krzakach. Nic się nie da zrobić żeby uzyskać ciepło, to jest najgorsze. Dzisiejsza noc zdecydowanie była najdłuższa. Nie mogłam spać z powodu głodu, teraz tęsknie za jedzeniem z sierocińca. Chciałam wracać, ale moja towarzyszka upierała się że nie mamy po co. Uważa , że nie przyjmą nas znowu w sierocińcu. Na pewno nas przyjmą, w końcu to nasz dom. Proponowałam też udanie się do Zayna, choć nie wiem gdzie on dokładnie mieszka. Zayn jest miły i nie powiedziałby im że uciekłyśmy do niego, choć pewnie się domyślają. Szczerze to możemy przecież powiedzieć że nas porwali, tylko potrzebujemy do tego porywacza.
Zwijałam się w kłębek, gdy nagle usłyszałam odgłosy radiowozu. Lucy w natychmiastowym tempie wstała wzięła swoje i moje rzeczy, chwyciła moją drobną dłoń po czy ciągnąc mnie zaczęła biec.
- Maxie, szybko! -  krzyczała, a ja próbowałam dorównać jej biegu. Ja rozglądałam się dookoła, a ona była raczej skupiona na tym aby jak najszybciej stąd się zmyć.
- Widzą nas, biegną. - powiedziałam oglądając się do tyłu. Trójka mięśniaków biegła za nami, wrzeszczeli coś. Dziwie się, że nie gonili nas autem. W pewnym momencie Lucy zatrzymała się i upadła, nie miała już siły ja stałam. Nie wiedziałam co zrobić. Policja była coraz bliżej..
- Maxie uciekaj! Ja nie mam siły, ale ty uciekaj! Nie daj się złapać! - chciała krzyczeć, ale zamiast krzyku wyszedł głośny szept. Spojrzałam na nią, a następnie na biegnących mężczyzn - Uciekaj do cholery! - wrzasnęła, a ja odwróciłam się i zaczęłam biec. Więzienie może być straszne przecież. Skręciłam w poboczną ulicę i wleciałam do jednego bloku na klatkę schodową. Nie był to dobry pomysł, bo tak naprawdę mają mnie teraz w pułapce. Ale może nie będą wiedzieli, że tu jetem, kto wie. Wbiegłam na samą górę i usiadłam w kącie przy drzwiach, głośno oddychając. Nie miałam siły na nic. Zastanowiłam się co z Lucy. Czy pójdzie do więzienia. Nie chciałam tego dla niej. Od początku wiedziałam że to wszystko to zły pomysł, mogłam się nie zgodzić. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić. Nigdy już nie zrobię takiego błędu. Wszystko dookoła mnie się trzęsło, tak mi się wydawało. Byłam osłabiona, z trudem łapałam kolejny wdech. Chciałabym być w domu. W prawdziwym domu, którego nigdy prawdopodobnie nie znajdę. Czasem myślę że u rodziców byłoby najlepiej. Marzę o poznaniu ich, o przytuleniu się do mamy i taty. Gdyby byli tutaj, byłabym najszczęśliwsza na świecie, mogłabym mieć wszystko, a co najważniejsze mogliby mnie kochać najbardziej na świecie, podobnie jak ja ich.
- Tu jesteś. - usłyszałam ten gruby głos i otworzyłam oczy. Przede mną stało dwóch policjantów. - Twoja koleżanka jedzie już na komisariat, ciebie też zapraszamy uciekinierko. - złapał mnie za rękę i wyprowadził z klatki bloku, na zewnątrz, gdzie wsiedliśmy do policyjnego auta. Bałam się. Gdybym miała tyle siły wyrwałabym się i zrobiła cokolwiek żeby tego wszystkiego uniknąć.

Siedziałam na jednym z krzeseł obok mojej przyjaciółki w komisariacie. Policjant chodzi w tą i z powrotem spoglądając na nas. Czułam się jak w jakimś filmie, było okropnie. Zaczęłam wszystkiego żałować.
- Wiecie co takiego zrobiłyście? - spytał stając - Naraziłyście się na śmierć! To było naprawdę niepoważne. Szukał was cały Londyn, każdy się martwił, nie mogłyście wrócić? Jest trzecia w nocy, teraz powinnyście smacznie spać w swoich łóżkach, tak samo jak przez ostatni pięć dni. - skończył z groźną miną, ale niespodziewanie ktoś mu przerwał.
- Maxie! - usłyszałam ciepły głos Zayna, a już po chwili byłam w jego ramionach. Nie spodziewałam się go tutaj, liczyłam że przyjdzie tylko dyrektorka i któraś z opiekunek. Poczułam ciepło w sercu, jak nigdy dotąd. Ktoś kogo znam jedynie od kilku miesięcy pomaga mi teraz ogarnąć to wszystko w okół mnie. Niepewnie objęłam go jedną ręką, a z oczu popłynęło mi kilka łez, które jak najszybciej chciałam ukryć chowając głowę w jego ramię.


*
Londyńskie wieczory są bardzo przyjemne, lubię je. A tym bardziej, że to już dziś, właśnie w tym momencie mam odebrać Maxie z sierocińca. Od dziś jest tylko i wyłącznie moja. Co prawda, po ostatnich wybrykach, trochę się boje. Wyjaśniliśmy wszystko, razem zadecydowaliśmy że po prostu o tym zapomnimy. Jak dla mnie to nawet dobry pomysł, choć i tak będę się bał że może jej coś wpaść głupiego do głowy. Pod sierocińcem Maxie żegnała się ze wszystkimi przez dość długi czas. Nie popędzałem jej, w końcu zaczyna nowe życie niech najpierw pożegna stare. Następnie podeszła do mnie z szerokim uśmiechem i ruszyliśmy do domu. Nie mówiłem o niej chłopakom, po prostu nie mogłem. Nie wyobrażam sobie ich reakcji. Wiem, że kiedyś się dowiedzą, ale jak na razie dom jest pusty, więc będę mógł przeciągać powiedzenie im o tym. Maxie też nie wie nic o chłopakach. Kiedyś pożałuje tych moich tajemnic i głupich decyzji. Była dość późna godzina, a po minie Maxine wywnioskowałem, że chce się jej spać. Pokazałem jej dom, w tym mój pokój, w którym aktualnie miała spać gdyż nie było dla niej pokoju, a ja sam będę spać na kanapie.
- Cześć. - usłyszałem za sobą gdy spokojnie nalewałem sobie pepsi do szklanki. Podskoczyłem ze strachu i jak poparzony odwróciłem się do osoby stojącą przede mną. Zawartość szklanki wylałem na swoją bluzkę, oczywiście przypadkowo. Na wprost mnie stała Danielle, której tu miało nie być. Czyżby mój plan pójdzie na marne. Dziewczyna słodko się zaśmiała po czym ręcznikiem papierowym otarła moją koszulkę.
- Co tu robisz? - zapytałem zdziwiony odkładając szkło na blat i uważnie przyglądając się twarzy Dan. Ta wyrzuciła papier do kosza i przeniosła wzrok na mnie.
- Zdaje się że mieszkam. - odparła - Wróciłam wcześniej, bo moja rodzinka wyjeżdża na tydzień do Francji. Nie chciałam się nudzić sama w domu, więc jestem tu. Ale to ci chyba nie przeszkadza? - przegryzła kusząco wargę, a ja przybliżyłem się do niej i położyłem swoje ręce na jej biodrach.
- Pewnie, że nie. - wyszeptałem do jej ucha, a następnie namiętnie pocałowałem ją w usta. Co prawda ja i Danielle nie byliśmy razem, ja jestem wolny, a Dan to dziewczyna Liama. Tak wiem, całuje się z dziewczyną mojego przyjaciela, ale nas od zawsze coś łączyło. Nie mogę się przy niej opanować. Nikt o tym nie wie, próbujemy to wszystko zachować w sekrecie. Momentami jest to trudne. W każdej wolnej chwili obmacujemy się na wszystkie sposoby, sądzę, że dzisiejsza noc również będzie należeć do nas.
- Zayn.. - prawie zapomniałem o Maxie. Dziewczynka pojawiła się w wejściu do kuchni uważnie na nas patrząc. Oderwaliśmy się od siebie. Mina Danielle musiała wyglądać teraz komicznie, ale wszystko działo się tak szybko że nie zdążyłem na nią spojrzeć.
- Kto to? - brunetka popatrzyła na mnie z lekkim przerażeniem w oczach. Teraz będę musiał się tłumaczyć, to będzie najgorsze. Wahałem się nad powiedzeniem prawdy czy skłamaniem. Sam nie wiem co byłoby lepsze.
- To Maxine, od dziś jest moją córką i mieszka z nami. - zdecydowałem się na prawdę. Spuściłem głowę i czekałem tylko aż dostanę ochrzan za to jaki jestem głupi.
- Co? Matko, co ci odbiło? To przecież dziecko, nim trzeba się opiekować. - nie krzyczała, mówiła. Danielle to spokojna osoba, kocham ją za to.
- Wiem. - tylko to udało mi się z siebie wyrzucić. Dziewczyna wolnym krokiem podeszła do Maxie, odgarnęła jej kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęła się szeroko.
- No to witaj w rodzinie ślicznotko. - powiedziała po czym mocno ją do siebie przytuliła. Sam również się wyszczerzyłem, zrobiło mi się lżej. Chociaż jedna osoba mi pomoże. - Jestem Danielle, mieszkam tu, więc gdybyś tylko czegoś potrzebowała, to jestem do twojej dyspozycji.
- Chciałam się tylko napić.. - odpowiedziała zakłopotanym głosem ośmiolatka. Nalałem jej do szklanki wody i podałem. - Dziękuje. - odebrała ode mnie przedmiot, wypiła zawartość i odłożyła na blacie.
- Idź już spać, dobranoc słońce. - pocałowałem ją w czoło. Kiedy Maxie dość wesoło pobiegła na górę odwróciłem się do Dan. Stała nadal w szoku, a oczy miała zaszklone; sam nie wiedziałem czemu. - Płaczesz? - spytałem trochę niepewnie podchodząc bliżej.
- Nie, nie.. - jęknęła ocierając oczy - Po prostu za dużo na raz. To naprawdę szokujące, że postanowiłeś zaadoptować dziecko, nawet nam nic nie mówiąc. Po tobie nie można się niczego spodziewać Zayn. Oczywiście nie mam ci tego za złe, to chyba dobrze, że dajesz jej kolejną szansę na szczęśliwe życie, ale.. - zrobiła pauzę i popatrzyła mi w oczy - będziesz musiał się nią opiekować, masz zespół, w okół jest tyle fotografów, jak ty chcesz to wszystko ogarnąć?
- Eh.. dam sobie radę. - westchnąłem zrezygnowany - To też nie była taka moja pewna decyzja, można powiedzieć że wszystko stało się przypadkiem. - dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie, jakby oczekiwała wytłumaczenia - Gdy graliśmy koncert w szkole i poszedłem po jedzenie dla Nialla to zderzyłem się z nią na korytarzu. Upadła, myślałem że nie żyje, więc zabrałem ją do szpitala. Obudziła się jak jeszcze nie dojechaliśmy, powiedziała mi kim jest, bała się mnie. Odwiozłem ją do sierocińca, mówiła że tam mieszka. Jej opiekunka nie zbyt mnie zrozumiała, albo to ja za dużo powiedziałem i namówiła mnie na wzięcie jej do siebie. Adopcja trwała jakieś trzy miesiące, kiedy znikałem z domu to właśnie wtedy spędzałem czas z Maxie. Ta niby siostra fanki z placu zabaw to właśnie ona. Jest mi głupio że tak was okłamywałem, ale bałem się powiedzieć. Poza tym.. to właśnie ona i jej koleżanka uciekły z sierocińca..
- Ona to Maxine Hardingstone? - Danielle otworzyła oczy jak najszerzej mogła, a usta przykryła ręką. Pokiwałem głową. - Dobra, rozumiem cię i postaram się cię wspierać. Tylko jej nie skrzywdź, jest jeszcze malutka. - puściła mi oczko. - Chodźmy spać, za dużo informacji na dzisiaj kocie ty mój. - pocałowała mnie w usta, po czym razem udaliśmy się do jej sypialni.

Obudził mnie powiew zimnego wiatru wpadający przez okno. Nie powinno mnie to zdziwić, w końcu mamy 2 grudzień. Zaczyna się robić naprawdę chłodno, z resztą w Londynie raczej nigdy nie jest gorąco. Danielle nie było koło mnie, pomyślałem że robi już śniadanie. Lubiłem spać długo i każdy z domowników o tym wiedział. Wolnym krokiem wstałem z łóżka i wciągając na bokserki jakieś sportowe spodenki zszedłem na dół. Widok który tam zastałem wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech, poczułem że nie jestem sam. Maxie siedziała na kolanach Danielle i razem śmiały się. Widać było że znalazły wspólny język.
- Zayn! - krzyknęła radośnie ośmiolatka i z wielkim uśmiechem przytuliła się do mnie. Jeśli mam być tak witany codziennie, to życie jest piękne. Pogładziłem ręką włosy Maxie, po czym pocałowałem ją w głowę.
- Szlachta przybyła, plebs może się kłaniać! - usłyszeliśmy wesoły krzyk Horana wpadającego do domu, a zaraz po nim piski całej reszty. Wiedziałem, że będę się musiał teraz szykować na porządną rozmowę.

*
co sądzicie? według mnie krótki dość, ale do tego bloga trochę bardziej się przykładam :) szkoda że jest tak mało komentarzy, ale wybaczę wam to bo ten blog dopiero się rozwija ;p
chciałabym 15 komentarzy i to naprawdę nie jest dużo, bo znacie mnie z poprzednich blogów (jak mówiłam) poza tym im więcej komentarzy tym mam większą motywację. pod każdym postem będzie pytanie lub kilka pytań, chciałabym żebyście na nie odpowiadali :D

Jak zareagują chłopcy?
Jak chciałbyś żeby zareagowali?

13 komentarzy:

  1. Chłopcy będą niesamowicie zdziwieni, ale szybko zaakceptują Maxie. Również mam nadzieję, że tak będzie :)
    Zapraszam do siebie :)
    Harry's wife :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny <3 No no, mam nadzieję,że ją zaakceptują ;D Heh, dobrze,że je odnaleźli ;D Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, jak zawsze <3 Kiedy Zayn pocałował Danielle, to byłam w szoku, jak Liam się dowie, to nie będzie za ciekawie. Dobrze, że Maxie się odnalazła, zdążyłam ją polubić : )
    Chciałabym, żeby ją zaakceptowali, bo ona ma w sobie coś takiego, czego nie da się nie lubić : d

    OdpowiedzUsuń
  4. Faajny . : )
    Mam nadzieję , że dobrze zareagują . :D
    A Dan , tak zdradza Liam'a . ;/ Biedny . : P
    Czekam na następny . : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że najbardziej ucieszy sie Lou z tego że Malik ma dziecko <333\
    Ciekawe co będzie z Laim'em i Daniell ?!?!?!
    Piękny blog !!
    Kocham !!
    Masz talent *_*

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest Boskie <33333 Plisska pisz to szybciej !! Kocham to !

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepsze co czytałam....inne twoje blogi tez czytałam o Majce były genialne <3 Te tez sie tak zapowiadają <333 Kocham to i pisz dalej !!

    OdpowiedzUsuń
  8. O jaaa !! Daniell zdradza Liama ?!!?? Jestem w szoku ! Jeszcze z Zayn'em ;)) Nie no BOSKI , świetny blog a Maxie jest supcio ! Polubiłam ją <3 ~Zuzka

    OdpowiedzUsuń
  9. Ludziska!!! Uprasza się was, abyście szybciej komentowali tego bloga z powodu mojego wielce zacnego zniecierpliwienia.

    Tak po milordziwskiemu;p Masz talent dziewczyno.
    Czytałam twoje blogi i będę czytała kolejne ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Lubię to !! A nie nawet KOCHAM !! Masz wielki talent i zajebiście piszesz <333 Czekam na następny ;** ~Olkaa xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Mi się wydaje, że chłopcy będą źli na Zayna, że adoptował dziecko. Nie będą chcieli żeby zanim została bo zespół itp. Ale z biegiem czasu się dogadają jakoś xDD Może i tak będzie ale nie wiem dlatego czekam co dalej napiszesz !! Kocham pisz szybko <3333 ~Bells

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale to jest Ekstra !!!!! Kocham to !! Danielle i Zayn ?!?! O.o Masz talent pisz dalej szybko =)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wydaje mi się, że chłopcy mogą być w głębokim szoku... :D Nie wiem, czy bardziej w pozytywnym sensie czy negatywnym... Ale potem się do Maxie przywiążą ;) Ja bym chciała, aby mimo tego całego "dramatu" o tym, że Zayn adoptował dziecko było trochę komedii, bo uwielbiam komedię. :D Rozdział jest co prawda trochę krótki, ale w sumie to dobrze. :D I bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń